hutnia.pl

podsumowanie 5 lat badań

„My zbyt długo przyjmujemy pewne rzeczy za oczywiste i nie prowadzi się żadnych badań, ani rozważań alternatywnych interpretacji. Jeżeli w matematyce dwa plus dwa jest cztery i nie ma z czym dyskutować, to myślę, że w humanistyce naszym obowiązkiem jest zadawanie trudnych pytań i sprawdzanie, na ile one są sensowne”

prof. Przemysław Urbańczyk

 

W kalendarium prac badawczych nad starożytnym hutnictwem świętokrzyskim Projekt Hutnia, śmierć profesora Bielenina i najnowsza teoria S.Orzechowskiego wpiszą się na trwałe. Choć nikt nie dostrzega ich wagi z krótkiej perspektywy czasu, nie sposób przejść obok nich obojętnie. Minione 5 lat badań na tle ponad półwiecza prac było wyjątkowe.
(…)
Projekt Hutnia od początku skierowany był do wszystkich, którym bliska była chęć rozwikłania zagadki starożytnego hutnictwa świętokrzyskiego. Grono to jednak okazało się nieliczne, szczelne, skupione w praktycznie jednym naukowym kręgu. Objawiło się wobec mojej inicjatywy i założeń projektowych lekceważącym tonem i zaoczna krytyką. Ku mojemu zaskoczeniu każda głoszona na temat moich prac opinia zdradzała wprost jak liche fundamenty techniczne ma umocowana dotychczas wiedza. Prace naszego zespołu obnażyły ukrywany dotychczas stan badań, zasobów muzealnych i teorii na nich zbudowanych. Rozdrażniliśmy tym samym wszystkich, którzy w zaciszu gabinetów uprawiali opakowaną w markowe etykiety i tytuły dymarską demagogię. Nie boje się użyć tego słowa i wiem jaką za sobą niesie treść. Nikt z nas nie spodziewał się aż takich zaniedbań i niekonsekwencji ze strony świata nauki. Nikt nie spodziewał się, że będziemy bronić fundamentalnych praw fizyki, chemii czy matematyki. Nie wiedzieliśmy, że humaniści będą oficjalnie rościć sobie prawo do odrębnego zdania wobec abecadła nauk ścisłych. Krytyka przerodziła się w kłótnię. Wyszło jak wyszło. Prędzej czy później ktoś odkryłby, że to wszystko co do tej pory głosili tuzowie archeologii nie trzyma się kupy. Pierwszy podniosłem palec.

Pod koniec 2011 roku umiera profesor Kazimierz Bielenin. Wybitny archeolog, świetny organizator i wieloletni lider prac badawczych nad starożytnym hutnictwem świętokrzyskim. Jego publikacje są powszechnie znane i cytowane na całym świecie. Był, jest i będzie absolutnym numerem 1 w tej dziedzinie. Pod koniec swojej pracy badawczej publicznie wystąpił do świata nauki z bezprecedensowym apelem, który mimo spektakularnego wydźwięku, dziwnym trafem pozostał bez echa, nawet wśród najbliższych współpracowników. Podsumowując wiedzę wypracowaną w ponad półwiecznych badaniach nad rekonstrukcją procesu dymarskiego ogłosił, że należy dotychczasowe wnioski definitywnie odrzucić i rozpocząć badania od nowa i w zupełnie innym kierunku. (1,2) Nie zrobił tego pochopnie i pod wpływem emocji. Przygotował się do wygłoszenia takiego stanowiska rzetelnie. Pierwszy raz zaanonsował problem już w 1985 roku. (3) Wskazał na forum europejskim dowody takiego podsumowania (4) i nakreślił wytyczne do dalszych badań, które zyskały ogólną aprobatę europejskich ekspertów. (5) Opierały się na mocnym materiale dowodowym. Mówiąc obrazowo jednym zdecydowanym ruchem zburzył umocowany przez pokolenia w świadomości i nauce proces i piec dymarski. Przepowiedział zupełnie inny proces metalurgiczny i model pieca choć nie wskazał żadnego konkretnego pomysłu. Podjął pierwsze badania potwierdzające jego wątpliwości w zespole z naukowcami AGH w Krakowie którzy dowiedli ich słuszności. (6) Śmierć przerwała je niestety definitywnie. Naukowy testament profesora Bielenina pozostał jednak, i nie sposób go zignorować. Oparł go na zjawisku powierzchni swobodnego krzepnięcia. W nim to bowiem doszukał się dowodu podważającego dotychczasowe teorie rekonstrukcyjne. Testament jest klarowny i dobitnie sprecyzowany. Znany doskonale całemu światu nauki skupionej wokół rekonstrukcji procesu dymarskiego. Przemilczanie go jest swoistym pogwałceniem woli Profesora. Podważanie istoty testamentu samo w sobie wymaga od opozycji głębokiej analizy i niesie bez względu na wynik poważne konsekwencje. Jeżeli bowiem prof. Bielenin słusznie odrzucił dotychczasowy model rekonstrukcji, to dlaczego nie pracuje się nad nowym, a jedynie pogłębia dotychczasowy kierunek badań? Jeżeli zaś pomylił się dyskryminując dotychczasowe badania, to czemu nie wskazuje się wyraźnych dowodów na pomyłkę Profesora? Czy to nie jest aby klasyczny pat, który wypracowała sobie dzisiejsza drużyna naukowców osieroconych przez prof.Bielenina, niezdolnych do podejmowania konkretnych decyzji? Czy może chodzi o coś innego? Czy stawką nie jest przypadkiem status quo własnych prac i dorobku naukowego, które razem z dotychczasowym modelem rekonstrukcji zdewaluowały się niespodziewanie, a w ich miejsce nie ma żadnych sensownych pomysłów?

W czasie gdy postulat prof. Bielenina znajduje uznanie w europejskich kręgach naukowych dobiegają końca prace S.Orzechowskiego nad książką „Region żelaza. Centra hutnicze kultury przeworskiej”. Mimo, że obaj naukowcy ściśle współpracują ze sobą od wielu lat, Profesor nie jest recenzentem monografii będącej fundamentem habilitacji dr. Orzechowskiego. Książka ukazuje się drukiem dwa lata po śmierci Profesora Bielenina. Ocenia ją inny humanista, prof. dr hab. Stanisław Pazda. Treść pracy jest w znacznej części o metalurgii – dziedzinie posadowionej w naukach ścisłych, czysto inżynierskiej w swoich posadach, dalekiej od archeologii i historii. Nie podważam kompetencji prof. Pazdy do prac recenzencyjnych, wręcz przeciwnie – to cenny głos zewnętrzny, na co dzień nie związany z badaniami nad starożytnym hutnictwem świętokrzyskim. Wskazuję jedynie zakres wiedzy do której prof. Pazda nie ma umocowanych uprawnień i co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Jest klasycznym humanistą. Niestety ewidentny brak recenzji ze strony nauk ścisłych i metalurgii, niesie za sobą istotne konsekwencje i nie sposób ich nie uwypuklić. Treść zawarta w monografii autorstwa S.Orzechwoskiego nie tylko podsumowuje dotychczasowe badania nad starożytnym hutnictwem świętokrzyskim, ale przede wszystkim wyznacza nowe kierunki badań i formułuje autorski proces rekonstrukcji. Jest propozycją konkretnego procesu technologicznego, w którym mimo niewiedzy projektanta-humanisty obowiązują oczywiste dla technologów reguły. Lekceważenie lub/i pomijanie ich czyni go zwyczajnie nierealnym.

S.Orzechowski podsumowując ponad półwiecze badań rekonstrukcyjnych i archeologicznych, formułuje następujące wnioski: piec miał wysokość ok. 1 metra i budowano go z cegieł wielokrotnego użytku; używano dmuchu naturalnego (sztucznego nie wyklucza się); piece posadawiano w miejscach bezpośredniego występowania rud żelaza, którą na miejscu wydobywano i preparowano; rudy z kopalni w Rudkach nie używano. Powierzchnię swobodnego krzepnięcia marginalizuje się i pomija w analizie, nazywając pozorną. Wsad do pieca pozostaje bez zmian – naprzemienne warstwy węgla drzewnego i rozdrobnionej do frakcji orzecha laskowego rudy, podaje się przez cały czas procesu od góry szybu.

Równolegle z wydaną książką, w mediach przebija się głos, że świętokrzyski proces dymarski został definitywnie rozwiązany. Członkowie Świętokrzyskiego Stowarzyszenia Dziedzictwa Przemysłowego w Kielcach na czele z A.Przychodnim i S.Orzechowskim informują o dokonaniu pełnej rekonstrukcji procesu produkcji żelaza. Tajemnica starożytnych hutników świętokrzyskich zostaje rozwikłana. (7) Gdyby spojrzeć na to bezkrytycznie można by uznać, że temat dalszych badań jest zamknięty. Czy aby na pewno? Czy to z czym sobie przez pół wieku nie poradził profesor Bielenin z metalurgami AGH, w dwa lata po jego śmierci zostało niespodziewanie rozszyfrowane? Czy wypełniła się jego ostatnia wola i tajemnica powierzchni swobodnego krzepnięcia naprowadziła badaczy na właściwy trop? Otóż odpowiedź na wszystkie pytania brzmi „NIE”.

Mój krytyczny głos do monografii S.Orzechowskiego jest typowym przykładem wołania na puszczy. Jedynym, który się odezwał jest sam autor. Nie odniósł się jednak merytorycznie do treści mojej krytyki, a jedynie zdyskredytował moją osobę w stylu dalekim od naukowej narracji. Reszta oficjalnej nauki, zapleciona w kręgu wzajemnej adoracji zamilkła i zaakceptowała propozycje S.Orzechowskiego. Jakie są tego konsekwencje? Otóż aktualnie w kręgach naukowych uznaje się, kolejno:
1. lokalizację piecowisk determinowało występowanie lokalnych wychodni rud żelaza i to przy nich starożytni lokowali swoje piece, by usprawnić sobie zadanie. Taka teza kłóci się z elementarną wiedzą na temat występowania rud żelaza na terenie świętokrzyskiego centrum starożytnego hutnictwa. Nie ma żadnych dowodów na potwierdzenie powyższego i wskazywałem wielokrotnie dowody wystarczające by bezsprzecznie odrzucić proponowaną zależność. Przyjęcie tezy S.Orzechowskiego bez jej falsyfikacji wpływa na całokształt wszelkich prac związanych z zapleczem materiałowym. S.Orzechowski odrzuca równolegle pozyskanie rudy żelaza ze złoża w Rudkach, choć badania laboratoryjne wyraźnie potwierdzają zgodność rudy ze złoża i rudy odnajdywanej w kontekście warsztatów dymarskich ze składem chemicznym żużli dymarskich. S.Orzechowski bez rzetelnych dowodów odrzuca rolę Rudek mimo, że dowiedziono w pracach archeologicznych, że ślady eksploracji górniczej w Rudkach pochodzą dokładnie z tego samego okresu w którym rozkwitło starożytne hutnictwo. Wydobywano więc rudę w Rudkach dla samego faktu jej wydobywania?
2. Autorska teoria S.Orzechowskiego o piecach budowanych z cegieł wielokrotnego użytku mimo, że milcząco została zaaprobowana, nie ma żadnego umocowania w materiale archeologicznym. W tej części Europy cegła pojawiła się prawie tysiąc lat później. Nie ma w depozycie żadnego muzeum ani cegieł, ani nawet ich fotografii, które by ich obecność potwierdziły. Szkice prof.Bielenina wskazują, że używano plastycznych (nieutrwalanych) cegłopodobnych kształtek z lessowej polepy, łączonych wzajemnie patyczkami. Dokładnie taka polepa i lessowe kształtki zalegają w magazynach MAK i choć są wyjątkowo rzadkimi znaleziskami, w analizie S.Orzechowskiego są pominięte.
3. Choć S.Orzechowski odrzuca możliwość transportu kilkuset kilogramów rudy na odległość kilku do kilkunastu kilometrów, ze względów czysto technicznych (wg S.Orzechowskiego ludzie w tamtych czasach nie byli na to przygotowani technicznie) z łatwością lokuje transport ton cegieł wielokrotnego użytku przekonując, że to usprawniało proces i jest dowodem na brak cegieł w badaniach archeologicznych. Nauka milczy.
4. Bez podania jakiegokolwiek uzasadnienia S.Orzechowski ustala wysokość pieca na ok. 1m. Ten jakże niski piecyk zasypuje do pełna węglem drzewnym i rudą zakładając, że to jest właściwe środowisko do powstania ciągu kominowego i prowadzenia procesu na naturalnym dmuchu. Pomija w analizie otwory w obudowie szybowej zidentyfikowane w materiale archeologicznym i opisane we wcześniejszej literaturze jako dmuchowe, choć te mają nawet kilkanaście centymetrów średnicy. Proponuje jeden model pieca, gdy dotychczas rozróżniano ich cztery. Nauka milczy.
5. S.Orzechowski zmniejsza przy okazji resztki przestrzeni w piecu niezbędnej do powstania powierzchni swobodnego krzepnięcia, bo tą pokątnie eliminuje i nazywa pozorną. Sugeruje, że łupa żelazna była fizycznie związana z klocem żużla. Mimo, że staje tym samym w opozycji do finalnej teorii prof.Bielenina o powierzchni swobodnego krzepnięcia, zaprzecza temu w oficjalnym stanowisku. Nauka milczy.
6. S.Orzechowski wraz z zespołem rekonstrukcyjnym ŚSDP zapomina podać do publicznej wiadomości, że żelazo i żużel uzyskanie w „przełomowym” procesie rekonstrukcyjnym nijak nie przypomina tych z odkryć archeologicznych i że naukowcy z AGH oficjalnie odrzucili wynik tego eksperymentu, szumnie nazwanego w mediach rozwikłaniem zagadki starożytnych hutników. Byłem świadkiem krytycznego referatu I.Suligi odnoszącego się do wyników rzeczonego eksperymentu. W wystąpieniu poswięconym promocji monografii o K.Bieleninie (EkoMuzeum, Starachowice, 2014r), zadał kilka druzgocących pytań dotyczących kluczowych szczegółów zrekonstruowanego procesu. Odpowiedzi nie uzyskał.
7. Liczne i rażące błędy w nazewnictwie, opisach, interpretacjach i wynikach badań fizykochemicznych rudy, żużli i żelaza dymarskiego S.Orzechowski usprawiedliwia odrębnym humanistycznym nazewnictwem i systematyką. Stworzony nowy porządek uzasadnia potrzebą uporządkowania, a nawet uproszczenia badań. Mnoży stworzone byty sprzeczne z resztą świata i broni ich bez skrępowania. Nauka i tym razem milczy.

Naukowiec, nauczyciel akademicki, lider badań nad starożytnym hutnictwem świętokrzyskim dr hab. Szymon Orzechowski umacnia powyższymi błędne założenia rekonstrukcyjne, które odrzucił prof.Bielenin i popycha kolejne pokolenia badaczy w odmęty własnej niekonsekwencji. W warsztacie naukowym S.Orzechowskiego próżno szukać PODSTAWOWYCH narzędzi jakimi są falsyfikacja, logika i nauki ścisłe. W obronę lichych tez i przeciw mojej krytyce S.Orzechowski używa jedynie podniesionego tonu. Słabe to, dziecinne, irytujące i jakże dalekie od prawdziwej nauki.

(…)

Zarzucono mi, że propozycja budowy pieca opartego na drewnianym pniu jest oderwana od realiów i nie ma żadnych analogii na świecie. To nieprawda. Od zarania dziejów do niemalże czasów współczesnych powszechnie znane są różnorakie techniki budowy pieców oparte na traconym szalunku. Technika ta była i jest stosowana przy budowie pieców dymarskich, garncarskich czy chlebowych.
Zarzucono mi, że moja propozycja rekonstrukcyjna jest sprzeczna z materiałem archeologicznym będącym pozostałością po autentycznych piecach i prowadzonych w nich wytopach. To nieprawda. Nie ma żadnego zabytku archeologicznego, który kłóci się z moją teorią. Wręcz przeciwnie – porównując większość, a w tym absolutnie najważniejsze zabytki będące w zasobach MAK, z łatwością można zauważyć, że są materialnym dowodem potwierdzającym moją teorię. Nikt do tej pory nie przedstawił ŻADNEGO zabytku, który podważyłby moją teorię, gdy ja przedstawiłem liczne potwierdzające ją w sposób prosty i logiczny.
Zarzucono mi, że nie mam odpowiedniego cenzusu naukowego, by polemizować ze światem nauki. Mam to w dupie. Świat prawdziwej nauki to matematyka, fizyka, chemia połączone w jedną spójną całość i bezsprzecznie umocowane w otaczającej nas przestrzeni. Nie ma w niej miejsca na konwenanse, sztuczne ukłony i gabinetowe odstępstwa. Nie da się zastąpić praw nauk ścisłych regulaminem towarzystwa wzajemnej adoracji. Nauka to nie ligowe rozgrywki do których trzeba awansować by móc strzelać gole. Nauka jest fenomenem, którego nie da się ograniczyć sztucznie i za to właśnie ją kocham. Mój cenzus naukowy jest tak samo silny jak prawo powszechnego ciążenia, które pozwala mi twardo stąpać po ziemi. Na takich prawach opieram swój głos – inne mnie nie interesują.
Zarzuca mi się, że nie potrafię produkować żelaza równie dobrego jak inni konkurencyjni rekonstruktorzy. To prawda. Ja jednak nie posługuję się miechami, cegłami, dyszami, „specjalną” rudą czy anektowanymi ze średniowiecza technikami. Jako jedyny wraz ze swoim zespołem, do bólu zgłębiam proces oparty w 100% na bazie materiałowej i technologicznej mającej PEŁNE potwierdzenie w badaniach archeologicznych. Nie martwi mnie, że w moim metalurgicznym maratonie ktoś wyprzedza mnie galopując na koniu. Każdy może obstawiać swojego faworyta. Skład sędziowski również mnie nie interesuje. Regulamin i tak jest jeden - prawda prędzej czy później się sama obroni. Choć brak dopingu nie dodaje sił, gdy jest ostro pod górę, mnie to też zbytnio nie zraża. Wiem, że sztafeta mojego zespołu biegnie wolno i cały czas pod górę, ale ma metę w zasięgu wzroku i wbiegnie na nią pierwsza. Osobiście twierdzę, że już na nią wbiegliśmy, bo nasze żelazo choć liche, wytworzone publicznie pod okiem wielu naukowców (Biskupin 2012, Grube Fortuna (Niemcy) 2013) niczym nie różni się od grąpi znalezionych w badaniach archeologicznych. My wyprodukowaliśmy niemalże identyczne do tego, które odnajdywano w badaniach archeologicznych. Innego w magazynach archeologicznych nie ma i dopóki nie będzie, jesteśmy u celu.

Moja teoria ewoluuje, bo taka jest oczywista konsekwencja badań. Nie bronię tez których się nie da obronić. Stawiam je i weryfikuje. Bezwzględnie i bez taryfy ulgowej. Szukam wciąż nowych rozwiązań. Mam świadomość, że żelazo, które próbujemy uzyskać mogłoby być lepsze od tego, które już wyprodukowaliśmy. Kto jednak wie jakim być powinno, niech pierwszy rzuci kamień. Nasze badania aktualnie przypominają ciężki trening nad poprawą czasu w rekonstrukcyjnym, samotnym biegu. Nie sięgamy po sztuczny doping, nie korzystamy ze skrótów jak robi to naukowa konkurencja.

Lekceważy się moje badania, bo te są publikowane w Internecie. Internet nie jest przecież miejscem dla poważnych rozpraw naukowych - głosi uczona administracja. Ta przestrzeń publiczna nie pozwala na zabranie rzetelnego głosu krytycznego stąd nie może być traktowana poważnie - dodaje. Czy jednak ktoś zabrał głos niepoważny? Czy nadał ton teorii spiskowej czy sekciarskiej wiedzy tajemnej? Nie liczę działaczy ŚSDP w Kielcach, bo ci tylko do tego się ograniczyli - z oczywistych względów. Nikt z naukowych oponentów nie podważył wyników naszych prac, a wręcz przeciwnie – są liczne głosy skłaniające się w naszą stronę. Jak interpretować fakt podglądactwa nauki, który Internet pozwala świetnie dokumentować i identyfikować. Choć się to humanistom nie mieści w głowach, każde kliknięcie przy porannej kawce, z każdego instytutu, gabinetu czy uczelnianej kawiarenki pozostawia trwały ślad w sieci i jest gromadzone w przepastnych serwerach, stanowiąc dowód jak duże zainteresowanie wzbudza moja praca. Setki tysięcy niezależnych odwiedzin strony internetowej Projektu HUTNIA do której sięgają w absolutnej większości pracownicy uczelni, muzeów, instytutów i stowarzyszeń to materialny ślad, że nasza praca nie jest jałowa i nie deprecjonuje jej forma i przestrzeń publikacji. Dodam, że do prac w moim zespole zaprosiłem tylko raz, nigdy nie spamowałem, nie wciskałem postów, nie pozycjonowałem i nie podkręcałem sztucznie statystyk. Celem moich prac od samego początku było i jest poznanie ich wartości netto – bez narzutów zacierających obraz prawdziwej potrzeby nauki, od sugerowanej i /lub sztucznej w swojej genezie.

W jakim punkcie są i dokąd aktualnie zmierzają badania nad starożytnym hutnictwem świętokrzyskim? W moim zespole pracujemy nad zmniejszeniem strat cieplnych szybu pieca i nad preparacją rudy. To co mamy za sobą poddaliśmy falsyfikacji i bez przymrużenia oka stawiamy kolejne kroki trudnej rekonstrukcji. Pracujemy w wolnych chwilach, których jest niezwykle mało – dwa doktoraty w toku, zajęcia ze studentami, miłość, podróże, praca zarobkowa, przeprowadzka jedną nogą do Szwecji, etc. Żyjemy intensywnie.

W zespole badawczym S.Orzechowskiego prowadzone są aktualnie prace rekonstrukcyjne i archeologiczne. Te pierwsze - jedynie z użyciem dmuchu sztucznego i nadal bez powodzenia, choć w naukowych kręgach afiszuje się zupełnie inny stan. (8) Drugie, zakrojone na coraz większą skalę, dają szansę na weryfikację teorii o posadowieniu piecowisk i źródeł wsadu do pieca. Dziwne, że dopiero po ponad 20 latach S.Orzechowski zabiera się za oficjalną falsyfikację swoich tez na których zbudował doktorat, habilitację i cały dorobek naukowy. Z aktualnych doniesień wiadomo, że w wyniku dotychczasowych prac archeologicznych w terenie wyjątkowo cennym do tego celu (pierwotnym, bez szkodliwej ingerencji na przestrzeni wieków) nie udaje się potwierdzić obecności złóż rudy w miejscach lokalizacji warsztatów dymarskich. Mimo odnalezienia licznych płytkich szybików w pobliżu piecowisk, ich eksploracja kończy się jedynie w lessie. Rudy nie stwierdzono. Prace trwają dalej i zapowiadane są na kolejne sezony. (9)

Jakie scenariusze mogę naszkicować na najbliższe lata badań? Pierwszy, dotyczący wyników prac mojego zespołu – nauczymy się odtwarzać jakże ważną i dotychczas lekceważoną w zabytkach, porowatą strukturę polepy i ograniczymy tym samym straty ciepła, podnosząc temperaturę wsadu o kilkadziesiąt stopni Celsjusza. Tyle nam potrzeba. Pozwoli to na jednorazowe upłynnienie całego wsadu i lepsze odżużlenie uzyskiwanej łupy żelaza. Da to również piękną powierzchnię swobodnego krzepnięcia, której środowisko już dziś potrafimy tworzyć jak nikt na świecie. Testament profesora Bielenina zostanie zamknięty. (…) Drugi równoległy scenariusz jest trudniejszy do opisania. S.Orzechowski zakończy badania archeologiczne w których nie znajdzie żadnych złóż rudy żelaza na Wykusie. Potwierdzi tym samym, że warsztaty dymarskie nie były lokalizowane w miejscach wychodni rud żelaza. Nie odnajdzie przy tym żadnych cegieł, ani miechów, ani kloców żużlowych z żelazem na ich pozornej powierzchni swobodnego krzepnięcia. Ponownie porówna geologiczną mapę eksplorowanego regionu i upewni się, że brak rudy w tym terenie jest wiedzą powszechną i nie wymaga wieloletnich wykopalisk. Zinterpretuje doły zlokalizowane w pobliżu piecowisk chociażby jako źródło pozyskania lessu, bo czym innym mogą być skoro rudy nie stwierdzono. Polepę porówna z wydobywanym lessem i uzna, że właśnie z tegoż lessu budowano szyby pieców. Zakończy badania i przyzna rację prof. Bieleninowi, że kolejne prace trzeba rozpocząć w zupełnie nowym i odmiennym od dotychczasowego punkcie. Być może zdąży to wszystko zrobić przed emeryturą. Być może. Tylko po co?


„… i im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było.”


Marcin Marciniewski

Przypisy:
1. Bielenin K.: Słowo wstępne w „50 lat badań nad starożytnym hutnictwem świętokrzyskim. Archeologia-Metalurgia-Edukacja” pod redakcją S.Orzechowskiego i I.Suligi, str. 10, KTN 2006r.
2. Karbowniczek M.: Profesor Kazimierz Bielenin – próba charakterystyki uczonego i społecznika w „Kazimierz Bielenin twórca polskiej archeometalurgii” pod red M.Karbowniczka, str. 19-20, AGH 2014r.;
3. Bielenin K.: Mieczysław Radwan – inicjator badań nad starożytnym hutnictwem świętokrzyskim w „Mieczysław Radwan w 120. Rocznicę urodzin” pod red. M.Karbowniczka, str. 86-91, AGH 2011r.;
4. Bielenin K.: Einige Bemerkungen zu den Rennofenschlacken der Schlackengrubenofen, „…und sie formten das Eisen”. Ur-, frugeschichtliche Und mittelalterliche Eisengewinnung und-verarbeitung. Internacionales OGUF Symposium, Linz-Freinberg, 27-30.101998r, AAustr., Beich. 82-83, s 523-528, 1998-1999;
5. Bielenin K.: Mieczysław Radwan – inicjator badań nad starożytnym hutnictwem świętokrzyskim w „Mieczysław Radwan w 120. Rocznicę urodzin” pod red. M.Karbowniczka, str. 87-88, AGH 2011r.;
6. Karwan T., Suliga I.: koncepcja prof.Kazimierza Bielenina „powierzchni swobodnego krzepnięcia” kloców żużlowych i jej rozwinięcie w odniesieniu do starożytnego procesu dymarskiego” w „Kazimierz Bielenin twórca polskiej archeometalurgii” pod red M.Karbowniczka, str. 155-171, AGH 2014r.;
7. Sztandera M.: Przełomowe odkrycie polskich archeologów: rozwikłali tajemnicę świętokrzyskich dymarek w Gazeta Wyborcza, 28.11.2013r. >>>
8. Pastuszka W.: Tajemnica starożytnych metalurgów wreszcie złamana w „Archeowieści” 30.11.2013r >>>
9. Orzechowski S.: Badania geofizyczne ujawniają ślady starożytnego hutnictwa w Lasach Starachowickich w „Archeowieści” 12.12.2015r. >>>