hutnia.pl

hutnia i odkrycia archeologiczne

..."Podstawowym błędem jest podawanie teorii, zanim uzyska się dane. Niepostrzeżenie zaczyna się dostosowywać fakty, by zgadzały się z teoriami, zamiast próbować stworzyć teorię, która byłaby zgodna z faktami."...

Arthur Conan Doyle


Każdy poważnie zainteresowany starożytnym hutnictwem świętokrzyskim powinien z uwagą przeczytać cały materiał zamieszczony we wszystkich rozdziałach ARCHEOLOGII. Wiedza to podstawa do konstruktywnej dyskusji. Bez niej wymiana poglądów zamieni się w propagandowy klakier.

Badania archeologiczne pod kierunkiem M.Radwana i K.Bielenina, są w powszechnej opinii niekwestionowanym i  najdokładniejszym źródłem wiedzy na temat starożytnego hutnictwa świętokrzyskiego. Mamy niemalże pełny materiał publikowany w kręgach krakowskiego i kieleckiego środowiska archeologicznego. Postaramy się przyblizyć Wam jego treść i nie pominąć niczego istotnego w dyskusji. Liczymy na ewentualne uzupełnienie naszej biblioteki o pozycje nam nieznane lub niedostępne.

Tylko rzeczowa i pozbawiona stereotypowych założeń analiza jak największej ilości danych źródłowych, pozwoli Wam na ocenę odkrycia. Zapraszamy do uważnej lektury zamieszczonych materiałów!



Dyskusja na temat archeologicznych śladów posadawiających w realiach dotychczasowe dymarki, czy jak poprawniej nazwać dymarskie piece szybowe zaglębione (typu kotlinkowego) powinna mieć solidne podstawy. Okres powojenny XX w. to rozkwit badań nad starożytnym hutnictwem nie tylko w Polsce ale i w całej Europie. Badania archeologiczne prowadzone w Niemczech, Austrii, Danii, Szwecji, Związku Radzieckim i przede wszystkim w Polsce, dostarczyły olbrzymią ilość materiału wymagającego profesjonalnej obróbki. W realiach charakterystycznego dla lat 60. XX wieku rodziła się szeroko rozumiana wiedza opisująca proces produkcji żelaza w piecu dymarskim. Jako punkt wyjściowy w dalszych rozważaniach proponuję podkreślenie momentu w którym zrodził się model pieca kotlinkowego, obowiązujący do dziś. W 1966 roku w Kielcach, na II Archeologicznej Sesji Naukowej poświęconej problematyce pradziejów województwa kieleckiego, dr Kazimierz Bielenin omawiając niektóre węzłowe zagadnienia starożytnego hutnictwa świętokrzyskiego tak podsumował dotychczasowe prace: "W toku badań wyjaśniono w sposób wyczerpujący takie problemy jak konstrukcja ówczesnego pieca hutniczego oraz technologia procesu metalurgicznego." Słowa te i do dziś obowiązujący szkic pieca kotlinkowego z rejonu Gór Świętokrzyskich zamieszczono w sprawozadaniu z tejże sesji, opublikowanym w "Roczniku Świętokrzyskim. Tom III"  (str.229). Tezy tej i tożsamych z nią swoich osiągnięć, Kazimierz Bielenin wraz z grupą badaczy wywodzących się z krakowskiego kręgu naukowego, będzie bronił przez kolejne 45 lat. Słowo bronił nie jest przypadkowym, bo teoria związana z budową pieca nigdy nie została udowodniona. Trwające do dnia dzisiejszego prace wykopaliskowe, dają nadzieję zwolennikom jego teorii na przełom w tej kwestii. Warto podkreślić że przez długie lata między środowiskami archeologów, historyków i metalurgów innych ośrodków naukowych badających problem starożytnego hutnictwa, istniał specyficzny przepływ informacji mający raczej charakter permanentnej krytyki konkurentów, wygłaszających najróżniejsze i wzajemnie wykluczające się teorie. (16, Bielenin, 1974, str.8-18) Odstępstwem od tego były chyba tylko relacje z Czechosłowacją i Zwiazkiem Radzieckim. Niepisany podział administracyjny archeologicznych terenów badawczych na terenie Polski, zapewnił krakowskiemu ośrodkowi naukowemu absolutną dominację w Górach Świętokrzyskich i tym samym w Polsce. Rozpoczęty przed wojną przez J.Samsonowicza, kontynuowany przez M.Radwana aż do jego tragicznej śmierci w 1968 roku proces badawczy, na początku lat 70. spoczął na barkach Kazimierza Bielenina. Ponad 15-letnie doświadczenie i praktyka archeologiczna posadowiły go od tego czasu na praktycznie pozbawionym "konkurencji" polu polskiej nauki. Nikt oprócz niego lub bez jego wiedzy, nie zajmował się tą dziedziną historii Gór Świętokrzyskich. Efekt wszystkich prac badawczych, które rozszerzano o coraz nowsze zdobycze techniki (metody magnetycznej detekcji, obserwacje lotnicze, etc.) w publikacjach K.Bielenina skupiał się jak w soczewce. Wyniki badań ośrodków zagranicznych, wzajemna współpraca z nimi, wyniki własnych badań i publikacji zaowocowały najważniejszą pozycją w historii badań nad starożytnym hutnictwem świętokrzyskim. Wydana w 1973 roku będąca dorobkiem habilitującym dr. K.Bielenina pozycja "Dymarski piec szybowy zagłębiony (typu kotlinkowego) w Europie starożytnej" to absolutne kompendium wiedzy obowiązującej na początku lat 70.  Monumentalna publikacja oparta na wynikach badań 118 stanowisk archeologicznych z regionu Gór Świętokrzyskich, w których przebadano 4969 kloców żużla odnosiła się w swojej treści również do badań nad tysiącami odkryć w Europie i Afryce. Dziesiątki rycin, szkiców i fotografii stanowią absolutne świadectwo stanu współczesnej wiedzy związanej z budową i zasadą działania pieca dymarskiego. Zgadnijcie ile w tej pracy poświęcono części nadziemnej, szybowej pieca dymarskiego z regionu Gór Świętokrzyskich. 19 zdań. Dzie-więt-naś-cie. Poznajcie ich treść:

 

K.Bielenin, "Dymarski piec szybowy zagłębiony (typu kotlinkowego) w Europie starożytnej", str.23, 1973 rok

K.Bielenin, "Dymarski piec szybowy zagłębiony (typu kotlinkowego) w Europie starożytnej", str.57, 1973 rok

Przebadano w Górach Świętokrzyskich blisko 5 tys śladów po piecach. Odnotowano fakt znalezienia 23 fragmentów polepy interpretowanej jako cegły (w materiale dokumentacyjnym i archiwum Muzeum Archeologicznego w Krakowie zawsze używano wyśłącznie terminu "polepa") o grubości 6-9 cm, w tym 9 kawałków z fragmentami otworów. (21, Bielenin, 1974, str.71) Nie wspomniano o powszechnie występujacej polepie na niemalże wszystkich stanowiskach archeologicznych, która niczym nie przypomina cegieł. Pominięto w analizie cienką polepę, o grubości mniejszej niż 6 cm, która także występuje w znajdowanych w wykopaliskach. (4, Bielenin, Radwan, 1959, str.280) Pominięto w analizie polepę, która w ogóle nie wykazuje śladów przegrzania. (4, Bielenin, Radwan, 1959, str.299, 306) Pominięto w analizie polepę pochodzacą z szybowej części pieców, z wyraźnymi odciskami drewna na jej wewnętrznej stronie. (6, Bielenin, 1961, str.156, 158) Wyprawienie ścianek dołka na żużel we wnioskach zmarginalizowano, choć dotychczasowe badania świadczyły, że stanowiły powszechne zjawisko. (16, Bielenin, 1973, str.55). Rekonstrukcję świętokrzyskiego pieca dymarskiego oparto o wyniki badań z Czech i Turyngii mimo, że ślady archeologiczne wskazywały na to, że były zupełnie innymi konstrukcjami. Nie odtworzono procesu pozyskania żelaza.

Mimo upływu 40 lat od daty publikacji pracy habilitacyjnej K.Bielenina, nie dokonano żadnych znaczących odkryć i nie sformułowano wniosków innych, niż w niej zawartych. Poniżej zamieszczam całą publikację, by uniknąć spekulacji, że manipuluje danymi. Uwaga techniczna - proponuje poniższy dokument zapisać na dysku i dopiero przeglądać, bo jest dość "ciężki" (40MB).

"Dymarski piec szybowy zagłębiony (typu kotlinkowego) w Europie starożytnej" K. Bielenin, Materiały Archeologiczne XIV, 1973 rok, wydawca: Muzeum Archeologiczne w Krakowie

Mała dygresja. Dr Szymon Orzechowski zarzucił mi publicznie, że koncepcja "drewnianych" pieców jest absolutnie oderwana od "reszty świata" i że moje wystąpienie jest spowodowane absolutnym brakiem wiedzy w tej dziedzinie. Proponuję lekturę w/w pracy K.Bielenina i  rozdziału dotyczącego rekonstrukcji szybowej części pieca - od strony 57 z naciskiem na ślady konstrukcji drewnianej szybów pieca opisane na stronie 60. Poza tym  przeczytanie z uwagą całej pracy pozwoli Wam poznać w pigułce najważniejszą wiedzę o starożytnym hutnictwie Europy. Ślady drewnianej konstrukcji odciśnięte w polepie z pieców odkrytych w Kunowie (6, Bielenin, 1961, str.156, 158) są kolejnym dowodem na istnienie "drewnianych" pieców w Górach Świętokrzyskich. Polecam także opis pieców dymarskich odkrytych w Igołomii k/Krakowa. Badania nad nimi prowadzone były przez nikogo innego jak dyrektora Muzeum Archeologicznego w Krakowie, Tadeusza Reymana. Zaskakującym dla większości będzie fakt, że piece te były również zbudowane na bazie drewnianej konstrukcji. "Na śladach rudnic. Igołomska "fabrica ferri" z okresu rzymskiego" ukazuje nam tak różny od powszechnie znanego piec dymarski, że nie sposób nie zapytać: czy rzeczywiście można unifikować piec i proces dymarski skoro oddalone od siebie o trochę ponad sto kilometrów warsztaty z jednego okresu historycznego tak bardzo się różnią? Na marginesie - przyglądając się rekonstrukcji pieca z Tarchalic, (16, Bielenin,1973, str.68) wtrąciłbym swoje drewniane trzy grosze dodatkowo w budowę jego szybu. Moim zdaniem zachowana drewniana konstrukcja pieca w jego części kotlinkowej mogła być fragmentem konstrukcji, która pierwotnie obejmowała również część szybową tego typu pieca. Biorąc pod uwagę jego rozmiary, wagę szybu i wsadu, aż się prosi by budować go na drewnianym szalunku. Moje doświadczenie z przeprowadzanych rekonstrukcji procesu dymarskiego w różnych pieców podpowiada mi, że ta drewniana konstrukcja wypalając się w trakcie procesu zostawiłaby dokładnie takie ślady jakie są widoczne w kotlince i na ściankach kloca żużlowego pieca z Tarchalic. (16, Bielenin,1973, str.36). Ślady drewna używanego przy budowie pieców kotlinkowych odkryto również w Bogatynii nad Nysą Łużycką, Chróścicach k/Opola, Czeladzi Wielkiej i Kietlowie (pow. Góra), Krzanowicach k/Opola i  Mionowie (pow. Prudnik) (16, Bielenin,1973, str.28-40)

Wróćmy do historii odkryć starożytnego hutnictwa świętokrzyskiego. Lata 70-te. Prace archeologiczne trwają nadal. Ewolucja badań zmierza jednak do wypróbowania nowych metod odkrywania stanowisk żużla, a nie do wyjaśnienia procesu technologicznego. Loty samolotami w wyniku których powstają tysiące zdjęć lotniczych, najnowsze zdobycze elektroniki na chłopskich polach i masowy wywiad środowiskowy. Uczniowie wielu świętokrzyskich szkół podstawowych mieli obowiazek pisania wypracowań o klocach żużla, które zalegają na polach ich rodziców, krewnych czy sąsiadów! (22, Bielenin, 1992, str. 32-34)  Takie narzędzia pracy  budziły respekt nie tylko  prostego ludu świętokrzyskiego, ale i całego świata nauki. Nigdy w historii polskiej archeologii nie prowadzono tak intensywnych i oszałamiających prac. Informacje o osiągnięciach w technice badań idą w świat. Rozkwita stworzona przez pracowników i działaczy kieleckiego PTTK impreza plenerowa pod nazwą Dymarki Świętokrzyskie, której celem jest szeroko rozumiana edukacja społeczeństwa w historii starożytnego hutnictwa świętokrzyskiego. Absolutny monopol na badania archeologiczne starożytnego hutnictwa w rejonie Gór Świętokrzyskich ma nadal Muzeum Archeologiczne w Krakowie. Sielanka.

Lata 80-te to rozkwit badań nad starożytnym hutnictwem Mazowsza. Prace prowadzone pod kierunkiem Stefana Woydy odkrywają drugi co do wielkości ośrodek hutniczy w Polsce. W Górach Świętokrzyskich niewiele się dzieje. Podział administracyjny odkryć w wyraźny sposób daje o sobie znać.

Mijają kolejne dziesięciolecia. Rok 1996 to jubileusz 40-lecia prac nad starożytnym hutnictwem świętokrzyskim. Czas szybko biegnie. Badania dawno wytraciły początkowy pęd. Trwający od końca lat 80. program archeologicznych badań osadniczych będący kontynuacją prac prowadzonych w latach 50. nie wnosi niczego przełomowego. Starożytnym hutnictwem świętokrzyskim tak naprawdę zajmuje się jeden człowiek - Szymon Orzechowski. Jako młody naukowiec rozpoczyna badania nad zapleczem surowcowym i osadnictwem towarzyszącym procesowi hutniczemu. Profesor Bielenin ma 73 lata. Odchodzi na emeryturę i zamyka na klucz (dosłownie - nie w przenośni!) wszystkie materiały i znaleziska jakie zgromadziło Muzeum Archeologiczne w Krakowie, w którym pracował przez ponad 40 lat. Od tego momentu aż do śmierci, jest jedynym dysponentem tych materiałów i tylko jego osobista zgoda umożliwiała komukolwiek skorzystanie z archiwum. Sic! Osobiście miałem okazję dowiedzieć się o tym w pisemnej odpowiedzi dyrekcji muzeum na prośbę wglądu w archiwa. Olbrzymi materiał zgromadzony przez czterdzieści lat badań, prowadzonych na niepowtarzalną skalę, zamiast wzbogacić chociażby wystawę Muzeum Starożytnego Hutnictwa w Nowej Słupii lub doczekać się stałej wystawy w Muzeum Archeologicznym w Krakowie, leżał zamknięty w prywatnym archiwum emerytowanego pracownika, zupełnie państwowego muzeum. Jakim cudem czterdzieści lat badań państwowej placówki muzealnej nie doczekało się wyeksponowania tegoż dorobku w świetle dziennym? Dlaczego K.Bielenin jako wieloletni v-ce dyrektor muzeum nie doprowadził do pokazania materialnych dowodów swoich teorii naukowych? Jak nikt miał możliwość wystawienia na światło dzienne wszystkiego, co było świadectwem starożytnego hutnictwa Gór Świętokrzyskich! Czemu zamknął wszystko w swoim gabinecie i nie przekazał klucza potomnym? Czemu nie wykształcił licznego grona naukowców, których doktoraty na polu badań starożytnego hutnictwa powinny rosnąć jak grzybki po deszczu? Dlaczego Muzeum Archeologiczne w Krakowie chwalące się we wszystkich informacjach o naukowym wkładzie placówki w dziedzinę starożytnego hutnictwa świętokrzyskiego nie eksponuje owoców swoich 50 letnich odkryć? Dlaczego jedna z dwóch głównych gałęzi działalności muzeum doczekała się tylko tak lakonicznej i mocno przesadzonej w kwestii osiągnięć notki na internetowych stronach muzeum: "Drugim poważnym obszarem zainteresowań Muzeum było - i jest - odkryte i badane od 1955 roku starożytne hutnictwo żelaza w Górach Świętokrzyskich. Dzięki tym badaniom znamy dziś z wymienionego rejonu ponad 6000 stanowisk produkcji dymarskiej, zrekonstruowany został proces produkcyjny oraz jego kontekst gospodarczy, przyrodniczy i kulturowy. Badania Muzeum nad tą problematyką, prowadzone przez ponad 40 lat przez prof. Kazimierza Bielenina, stały się wzorem dla podobnych poczynań w innych krajach Europy i przyczyniły się do ugruntowania międzynarodowej pozycji Muzeum."  więcej >>>  Czemu tej pozycji nie podkreślono chociażby jedną wystawą zabytków starożytnego hutnictwa Gór Świętokrzyskich? Władze muzeum w międzyczasie nie zapominają w specyficzny sposób utrwalać niekwestionowanej roli K.Bielenina w badaniach. Dla wszystkich "zainteresowanych" problem starożytnego hutnictwa wydaje się być absolutnie rozwiązany i wyczerpany >>> (...) Nikt nie zawraca sobie głowy ogromem niezbadanych obszarów wiedzy. Dymarki Świętokrzyskie, najważniejsza impreza plenerowa Gór Świętokrzyskich trwa ku uciesze wszystkich, utrwalając wspomagany miechami "ceglany" piec.

Mija kolejne dziesięć lat. Jest 2006 rok. Półwiecze prac badawczych. Kolejny jubileusz i podsumowanie prac.  Badania i praca naukowa dr. Szymona Orzechowskiego poszerzają wiedzę związana ze starożytnym hutnictwem. Nic nowego w kwestii procesu jednak nie odkryto. Piknik Dymarki Świętokrzyskie staje się z roku na rok bardziej popularny. Przyciąga tłumy. Nowa Słupia pęka w szwach przez całe dwa dni w roku. A co słychać za miedzą, będącą dosłownie i w przenośni kurtyną pikniku? Co słuchać w Muzeum Starożytnego Hutnictwa w Nowej Słupii? Stara bieda. Ekspozycja z początku lat 70. z takąż samą wiedzą i nijaką przyszłością.

Rok 2009. Oprócz umocnionej przez zasiedzenie dymarkowej wiedzy, bezkrytycznie lansowanej na lewo i prawo, nawet doniosłe uroczystości  wpadają w niebezpieczną rutynę. Deja vu? >>>

Rok 2010. Nowa Słupia inwestuje w mega kramiki i pole do pokazów masowego (w)rażenia. Tym razem korzystając z milionowych dotacji Unii Europejskiej buduje coś, co może przez parę dni w roku przyćmi plastikowe dinozaury z Bałtowa i kukurydziany labirynt z Kurozwęk. Będzie gdzie upchnąć kolejne dziesiątki straganów z byle czym i odegrać scenkę walk legionów rzymskich. Będzie można zagrać jeszcze większy koncert, jeszcze droższej gwiazdy pop. Znajdzie się też miejsce do rekonstrukcji tego, co dla jednych jest tylko widowiskowym punktem pikniku, a dla nielicznych świadectwem potęgi ich przodków, naginanym z przyzwyczajenia. Wata cukrowa osłodzi naukową porażkę.

Rok 2011. Umiera prof. Bielenin. Nieodżałowana strata. Mimo mojej otwartej krytyki jego modelu pieca i procesu dymarskiego wiem, że odszedł jedyny archeolog, który mógł swoim doświadczeniem i wiedzą dokonać profesjonalnej oceny moich prac. Po jego śmierci dowiedziałem się od jego bliskiego przyjaciela, że nie odrzucał moich propozycji. Wręcz przeciwnie. Widział w nich wiele wątków wartych uwagi i badań. Niestety nie dane było mi spotkać się z nim.

Rok 2012. Podczas największej archeologicznej imprezy plenerowej w Polsce tj. Festynu Archologicznego w Biskupinie, pod okiem zespołu naukowców z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie i Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie, odtworzyliśmy w pełni proces dymarski w szybowym piecu kotlinkowym z rejonu Łysogór. Krok po kroku, od wydrążenia i postawienia pnia, wyprawienia go polepą, przygotowania wsadu, przeprowadziliśmy proces dymarski, którego podstawą był piec o drewnianym trzonie. Wykorzystaliśmy dmuch naturalny i zasilanie pieca drewnem, jako głównym paliwem. Doprowadziliśmy w finale procesu do swobodnego spływu żużla do kotlinki, uzyskując soplowatą strukturę kloca żużlowego i uzyskaliśmy łupę gąbczastego żelaza. Ważyła ponad 12 kg. Zawisła w połowie pieca dokładnie w miejscu w którym zaplanowaliśmy. Jej lokalizacja umożliwiła naturalne krzepnięcie żużla w kotlince. W kotlice i w żużlu spływającym do niej z pieca, nie znalazł się nawet najmniejszy kawałek rudy żelaza. Proces prowadziliśmy tak długo, by każdy zainteresowany mógł swobodnie przyjrzeć się spływowi żużla do kotlinki i specyfice pracy naszego pieca. Polepa zaś jaka pozostała po obudowie szybowej pieca była wręcz identyczna z tą, którą zbadaliśmy osobiście w zbiorach Muzeum Archeologicznego w Krakowie. Po drewnianym trzonie nie zachował się żaden ślad choć wszyscy byli świadkami że był podstawą budowy pieca. Badania makro- i mikroskopowe oraz metalograficzne wykonane na Uniwersytecie Łódzkim potwierdziły, że żelazo uzyskane w procesie miało bardzo podobne cechy do tego odnajdywanego w badaniach archeologicznych. Całość opisaliśmy i udokumentowaliśmy na zdjęciach i w materiale filmowym. Zrobiliśmy to bez naginania faktów na potrzeby obrony swojej teorii. Jeżeli jest ktoś, kto jest innego zdania lub potrafi podważyć wartość przeprowadzonego procesu rekonstrukcyjnego - czekamy na rzeczowy głos w sprawie. Nie interesuje nas krytyka oparta na dotychczasowym "nie, bo nie". My natomiast stajemy przed Wami i mówimy głośno - zrobiliśmy to jako pierwsi w historii badań nad starożytnym hutnictwem świętokrzyskim i jesteśmy z tego dumni. Wiemy, że daleko nam do wydajności prahutników, ale wszystko przed nami. Nie tkwimy w ślepej uliczce.  Takie są fakty. 

Rok 2013. Tymczasowo podsumowując - prawie 60 lat badań i dwóch wiodących naukowców zajmujących się tym problemem - M.Radwan i K.Bielenin. Są autorami lub współautorami ponad 2/3 wszelkich publikacji na temat starożytnego hutnictwa świętokrzyskiego. (66, Orzechowski, Suliga, (red.), 2006, str. 229-240) Nic nie zostało uznane w tej dziedzinie bez ich aprobaty. Podsumowanie tych materiałów zamyka się w 1992 roku w jednej książce K.Bielenina. Po jego śmierci na froncie badań został praktycznie jeden archeolog, S.Orzechowski. Jego prace dotykają jednak pochodnych problemów rekonstrukcji procesu i budowy pieca dymarskiego. W kwestii chociażby rudy żelaza używanej do  procesu dymarskiego zawierają niestety fatalne błędy. Nad metalurgicznym aspektem rekonstrukcji, tak jak dotychczas, pracują naukowcy z AGH w Krakowie. Niestety ich prace podporządkowane są wytycznym archeologów. Te zaś pozostawiają wiele do życzenia. Pat. Czy stan taki nie upoważnia do tego, by dokonać rzetelnej analizy tego, co zostało potwierdzone w toku badań, a co jeszcze przed nami? Czy dotychczasowe "osiągnięcia" nie są wręcz zaproszeniem do działania? Badacze świętokrzyskiego hutnictwa stojący na etatowej straży naukowego ładu nie widzą takiej potrzeby. Nauka jest na szczęście wolną dziedziną i nie utrzyma jej nikt w żadnych administracyjnych czy towarzyskich koszarach. Czemu nie wesprzeć nauki partyzanckim sposobem? Partyzantka zawsze rządziła się lokalnymi prawami i dlatego odnosiła sukcesy, choć było to czasami niewygodne nawet dla jej sojuszników. Naukowej partyzantce wolno przejąć front, na którym dawno wszyscy zasnęli w okopach.

Rzucam rękawicę. Odtworzyłem proces dymarski krok po kroku, odnosząc się do najdrobniejszych jego detali w świetle odkryć archeologicznych. Pracuje nad jego wydajnością. Udokumentuję w najbliższym czasie całość w spójnym i opartym na rzeczowym materiale dowodowym opracowaniu. Bez koloryzowania, przemilczania i naciągania faktów. Ocenę dokonań pozostawię nie dbając o recenzje. Położę całość na przysłowiowej tacy i zaczekam cierpliwie. Jestem ciekaw, kto pierwszy odważy się publicznie ocenić moją pracę? Co będzie, gdy przyzna mi rację?

Marcin Marciniewski

c.d.n.


Dla dociekliwych... Poniżej zamieszczam wyniki badań archeologicznych ponad tysiąca kloców żużla z dwunastu uporządkowanych piecowisk, odkopanych i zinwentaryzowanych podczas pionierskich badań archeologicznych w latach 1956 i 1957 w Górach Świętokrzyskich. Materiał ten kieruję zarówno do specjalistów jak i zupełnych laików w tej dziedzinie. Dodatkową atrakcją dla czytającego poniższy materiał badawczy, będzie klimat rodzącego się w latach 50. odkrycia. Ciekawe jest w nim to, że nie jest przesycony interpretacjami tylko skupia się na dokumentowaniu odkrywanych obiektów. W chwili opisanych odkryć nie obowiazywał jeszcze żaden model pieca. 

"Badania nad starożytnym hutnictwem żelaza w rejonie Gór Świętokrzyskich w latach 1956 i 1957" K. Bielenin i M. Radwan, Materiały Archeologiczne I, 1959 rok, wydawca: Muzeum Archeologiczne w Krakowie

W zbadanej reprezentatywnej próbie około 20% populacji wszystkich dotychczasowo odkrytych pieców (do 2010 roku) i obszarów w ich sąsiedztwie, stwierdzono ślady polepy, zgodnej z materiałami uzyskanymi przez nas w rekonstrukcji i uzasadnionej w proponowanej technologii. Brak uzasadnienia skąd pochodziła i jaką rolę pełniła w budowie pieca spowodowały, że nie została jak sądzę poddana wnikliwej analizie w przedstawionym materiale publikacyjnym. Kolejne badania rozwiną ten wątek, a ja odniosę się do nich. Cegieł lub elementów wskazujących na budowę części nadziemnej pieca poza w/w nielicznymi cegłopodobnymi kawałkami polepy nie stwierdzono. Znaleziono różniące się od pozostałych kloców żużla dołki na początku i końcu szeregu pieców. Mogą świadczyć o tym, że pozostały po piecach rozpoczynających proces technologiczny lub po generatorach, które ten proces kończyły - przez pryzmat układu "generator-piec" wyjaśniałoby to dlaczego nie ma w nich typowego żużla, jest go bardzo mało lub nie ma go wcale, a ślad po dołku jest ewidentnie zarejestrowany w ciągu technologicznym. Nie mówię tu o śladach pozostawionych przez mechaniczne usunięte kloce żużla przy orce czy innych zabiegach. Odkrywano bezżużlowe dołki o zachowanych ściankach, bez jakiegokolwiek ich uszkodzenia. Mało prawdopodobnym jest wydobycie żuzla z takowego dołka bez pozostawienia śladu po takim zabiegu. (...) W warstwie kulturowej badanych piecowisk, mimo odnajdywania drobnych przedmiotów ceramicznych nie odnaleziono wiarygodnych śladów po glinianych czy lessowych cegłach. Nie stwierdzono też w warstwie kulturowej zwiększonej miąższości tegoż lessu nad klocami żużla lub w bliskim sąsiedztwie pieców - mogących świadczyć o składowaniu resztek cegieł w pobliżu pieców.  Wyjątek stanowią piecowiska z Kunowa, choć i tam nie znaleziono żadnych cegieł, a jedynie zwrócono uwagę na większą ilość nienaturalnie nagromadzonego lessu. Stwierdzono w większości dołków ślady obróbki ich ścianek poprzez wylepianie, wygładzanie etc. Stwierdzono również, że ścianki dołków nie uległy zeszkleniu chociaż zdradzają wyraźne ślady przegrzania.

Marcin Marciniewski

(...)

Poniżej zamieszczam dokumentację archeologiczną z miejsca odkrycia pieców z licznie odnajdywaną cienką polepą z obudowy szybów w której m.in. odcisnęły się ślady drewna. Publikuję ją oczywiście w całości. Na marginesie dokumentacji  zaznaczyłem elementy istotne dla  nowatorskiej teorii. Zachęcam do kolejnej porcji lektury.

"Badania nad starożytnym hutnictwem świętokrzyskim w 1959r." K. Bielenin, Materiały Archeologiczne III, 1961 rok, wydawca: Muzeum Archeologiczne w Krakowie

Materiał archeologiczny wyraźnie wskazuje na to, że piece mogły być budowane na bazie drewna - świadczą o tym odciski drewna na wewnętrznej części polepy. Polepa była najczęściej cienka, czasem nie zdradzała śladów zeszklenia, co świadzy o tym, że od gorącego wnętrza pieca oddzielała ją warstawa izolacyjna - być może drewniana. Grubsza, zeszklona z kawałkami materiału wsadowego pieca powstała w miejscach, gdzie drewno  szybciej uległo zupełnemu przepaleniu - wspominałem już o tym. Obecność kanałów ziemnych można interpretować jako służących do umożliwienia dopływu powietrza do zgazowywania i spalenia drewna i węgla drzewnego w kotlince. (...) Interpretowanie kanału ziemnego (dolnego) jako spustowego dla żużla uważam zaś za nietrafne - żużel najcześciej nie mógł nim wypłynąć, a jedynie go wypełniał zastygając w miejscu kontaktu z powietrzem.  (...)  Kunowskie piece z ziemnymi kanałami gazowymi są starsze od tych bez kanałów, które tworzyły duże i bardzo regularne warsztaty dymarskie. Być może były ich pierwowzorami, starszymi modelami. Wiemy jednak, że różne typy pieców pracowały w tym samym czasie więc ewolucja technologii nie jest tak oczywista jak by sie to na pierwszy rzut oka wydawało.

Marcin Marciniewski


..."Nie ma nigdzie dokumentu, ale musiałem zawrzeć z górami jakieś pacta conventa, zanim dopuściły mnie do siebie bez rozpoznania nowego człowieka, bez wstępnego kursu nawet dla analfabetów."...

Włodzimierz Sedlak, "Człowiek i Góry Świętokrzyskie"